27.07.2012

into each life some rain must fall

Zainspirowana przepiękną piosenką Elli Fitzgerald & The Ink Spots (do posłuchania tutaj) zaczęłam się zastanawiać nad tym deszczem padającym na (nad?) moim istnieniem w Szwajcarii. Niby wszystko pięknie, widoki, słońce, góry, lasy, wino i sery... Ale ja jednak tęsknię za Polską, nawet za rynkiem bałuckim. Tutaj nie ma opcji kupienia od "babci na straganie" pachnącego koperku albo kobiałki truskawek pachnących latem. Kiedy idę tutaj na "rynek" (wt/sb) to te owoce czy warzywa nie są dla mnie takimi prawdziwymi, prosto z pola zakupionymi od "chłopa". Tutaj wszystko jest sztuczne, oczywiście można się zaprzyjaźnić z rolnikiem i kupować od niego ziemniaki, pomidory czy jajka, ale policzy ze dwa razy więcej niż w sklepie (bo tutaj moda na ekologię jest bardzo droga). Tęsknię za polską komunikacją miejską (pewnie niektórzy pukają się w głowę), ale tutaj nawet nikt nie mówi 'przepraszam' jak się przepycha do drzwi. I ta klimatyzacja! Na dworze +30 a w autobusie +15 :( angina gotowa.
Pewnie gdybym miała pracę i dopływ gotówki bardziej uczestniczyłabym w życiu tutaj i nie narzekała. Ale wygląda na to że Szwajcaria mnie nie chce...

Into each life some rain must fall
But too much is falling in mine
Into each heart some tears must fall
But some day the sun will shine...

I tak czekam na to prawdziwe szwajcarskie słońce... 
Taki nastrój jakiś mi się przyplątał, tęsknoty za Polską. Bo tam prawie wszystko jest lepsze... A tutaj wydaje się lepsze tylko na powierzchni.

Szwajcarska świnia prosto z Zurichu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz